Po czasie pandemii, związanym z przymusową pracą z domu i często mniejszą aktywnością fizyczną, postanowiliśmy zmotywować Torusowiczów do codziennej dawki ruchu. Dlatego zorganizowaliśmy akcję „Rowerowe love” (zachęcającą do kręcenia km do i z pracy) i „Toruszamy na schody” (tu celem była rezygnacja z windy). Po trzech latach od wdrożenia, okazuje się, że pierwsza z inicjatyw pomogła nie tylko zdrowiej żyć, ale też… odnaleźć pasję! Tak było w przypadku Adriana, naszego inżyniera budowy (brał udział w realizacji takich budynków jak Neon czy II etap Officyny). Poznajcie jego historię!
"Nigdy nie byłem specjalnie zafascynowany jazdą rowerem. Najbardziej porywającym tematycznym wspomnieniem z dzieciństwa byłby zapewne moment, gdy w szalonych latach 90. ktoś zabrał mojego „górala" spod klatki" - śmieje się Adrian.
Jak wkręcił się w rowerową pasję? Cofnijmy się do wakacji 2021.
To pierwsza edycja naszej akcji kręcenia. Cel (150 km) wydawał się Adrianowi nieosiągalny. Okazją do podjęcia wyzwania stał się jednak rodzinny urlop na Sycylii, gdzie mieszka jego młodszy brat, zapalony rowerzysta. Mając do dyspozycji szosówkę, świetne trasy i zaprawionego w bojach przewodnika nasz inżynier budowy postanowił dać dwóm kółkom szansę i rozpoczął przygodę. Warunki do treningów były wymagające, bo na włoskiej wyspie panował iście tropikalny klimat, a dzień przed pierwszą trasą padł temperaturowy rekord – 48,8 st. C.
Największe wrażenie zrobiło na mnie to, jak lekko rozpędza się rower szosowy, ale też jak ciężkie są podjazdy (wówczas 1,9 km długości z nachyleniem 4%) - wspomina nasz kolarz.
Łącznie podczas włoskich wakacji na liczniku wybiło nieco ponad 400 km, czyli cel został osiągnięty z nawiązką. A to był dopiero początek!
Kolejny rok, kolejna edycja. Do sycylijskich treningów (wyjątkowych nie tylko ze względu na klimat, ale też podjazdy wiodące od poziomu morza do niemal 1300 m wyżej) dołączyły polskie trasy. Nie tylko szosy, ale też cross. Coraz mocniejsze nogi i coraz więcej kilometrów. Konkretnie ponad 5 razy więcej, bo 2137.
"Nigdy nie byłem specjalnie zafascynowany jazdą rowerem. Najbardziej porywającym tematycznym wspomnieniem z dzieciństwa byłby zapewne moment, gdy w szalonych latach 90. ktoś zabrał mojego „górala" spod klatki" - śmieje się Adrian.
2023 to coraz większa zajawka, ale i konkretny plan! Nacisk na systematyczność, strefy tętna, ograniczanie niepotrzebnych przerw czy płynność jazdy i wsparcie aplikacji (Strava). Cel? Ambitny! 300 km tygodniowo (do i z pracy, ale także podczas weekendowych tras). Efekty? Od połowy maja do końca września 6918 km oraz 57525 m przewyższeń. Dla zobrazowania, to dystans dzielący np. szwajcarski Zurych od Mount Everest. Łącznie jazda zajęła 247 godzin, podczas których Adrian spalił ok. 180 000 kalorii 🙂
Radość i duma! Jesteśmy przeszczęśliwi, że nasze firmowe wyzwania pomogło obudzić pasję i ducha sportowej walki. Adrian, jesteśmy Twoimi wiernymi kibicami! Trzymamy kciuki za kolejny rowerowy sezon.